piątek, 23 grudnia 2016

Dziwnego Króla

W tym roku szukam innych słów niż radości, szczęścia, zdrowia. Ciężko mi one przechodzą przez gardło, bo ciągle w myślach mam to, co w poprzedniej notce. Ciągle z tyłu głowy mam to, co dzieje się na świecie. To był i jest trudny rok dla wszystkich - nie chodzi o to, czy nas to osobiście dotknęło, tylko tak psychicznie - ciężko jest być obojętnym i nie wątpić, nie zadawać pytań. Staramy się sobie wytłumaczyć to, co niewytłumaczalne, przyjąć któryś z punktów widzenia, zająć jakieś miejsce w dyskusji....

 Może właśnie nie musimy tego robić? Odpowiedzią jest MIŁOŚĆ. Nic i nikt więcej.
 A Miłość równa się Bóg. Przecież naszym celem i tak nie jest to życie. To tylko droga.

To, że nie chcę życzyć zdrowych i wesołych świąt, to nie znaczy, że tego nie pragnę. Pragnę tego dla każdego z Was, bez żadnych wyjątków. Uważam, że ten czas jest nam ogromnie potrzebny. Potrzebujemy zatrzymać się, pośmiać z byle powodu, wzruszyć, odpocząć, poleniuchować i porządnie najeść... Ale z drugiej strony, kiedy patrzę na duuużo prezentów, jakie otrzymuje i kolejne przepyszne ciasta pieczone przez mamę, to naprawdę jest mi "dziwnie", że ja mam tyle, a ktoś inny nie ma nawet kromki chleba, nawet w te dni. Choć wpłacam pieniądze na różne organizacje, kupuje drobne dary to ciągle za mało. 

Chciałabym, żeby ten czas był po prostu Bożym Narodzeniem, czyli otwarciem się na Innego, Nowego, Obcego, Ubogiego... KAŻDEGO. Bo to właśnie ON. Bo Jezus nie jest z "naszego świata", łączy nas z Nim tylko to, że też jest człowiekiem, a przecież ani nie był Polakiem, urodził się w byle jakiej szopce, wałęsał się w byle czym i po różnych miejscach, opowiadał i robił dziwne rzeczy, a po śmierci to już w ogóle... 

Abyśmy cieszyli się tym, co mamy, ale byli skłonni do refleksji, docenienia tego i podzielenia się dalej, bez zbędnych komentarzy i ocen. By nasze serce na maksa się otworzyło na dobro, na miłość, na zgodę. A wtedy to chyba będzie i radość, i szczęście. I oby zdrowie też było. Niech znajdzie się czas i na beztroskę, i na zadumę. 

Albo wybierasz Boże Narodzenie, albo nie. Nie ma pół środków.


piątek, 16 grudnia 2016

DRUGIEGO CZŁOWIEKA!


Nigdy nie chciałam się mieszać do spraw politycznych, migracyjnych itp. Rozumiałam obawy, a nie miałam wystarczającej wiedzy na te tematy, zresztą - nadal nie mam. Ciężko znaleźć obiektywne informacje i wyrobić sobie własną opinię. Dlatego milczałam, choć w pewnym momencie oczywistym stało się dla mnie to, że jedyną możliwą odpowiedzią dla człowieka wierzącego jest Ewangelia i postać Jezusa, którego przecież mamy naśladować. Jezusa, który był Żydem, który był odtrącany, ale który wszystkich przygarniał: dziwki, złodziei i tego łotra na krzyżu. Nigdy nikim nie wzgardził, wręcz przeciwnie - to takim ciągle pokazywał nadzieję, dawał kolejną, kolejną i jeszcze kolejną szansę, to do nich przychodził, ich szukał. Zawsze chciał zrobić wszystko dla tej jednej, czarnej, zagubionej owieczki. Po co są właśnie takie przykłady w Piśmie Świętym?

Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie.


I kiedy codziennie budzę się przed świtem i idąc spokojnie, w półmroku i ciszy na roraty, patrzę na płomień świecy to myślę o tym, że my tu nie możemy doczekać się tego 'klimatu' świąt, biegamy po galeriach handlowych, przepychając się w zapchanych tramwajach, pełnych toreb z coraz droższymi prezentami i ozdobami, włączamy "Last Christmas" i inne Mariah Carey (nie mam nic przeciwko, sama to uwielbiam), a na całym świecie, no bo nie tylko w Aleppo, ludzie tracą wszystko... Najbliższych sobie ludzi, zdrowie, dzieci, rodziców, domy... Wszystko to, czym my będziemy się tak bardzo uroczyście cieszyć za tydzień... Czuję się taka słaba, że nie stać mnie na pomoc, że wybieram wygodnictwo, ciepły pokój i laptopa na kolanach. I bardzo marudzę, gdy jest -1 (a tak naprawdę nawet, gdy jest na plusie). A najtrudniej jest pomóc tym obok, bezdomnym, samotnym, ubogim, których spotykam codziennie w drzwiach kościoła czy przy wejściu do metra. Im bardziej doceniam swoje życie, tym bardziej czuję, że jest w tym cholerna niesprawiedliwość i ja też jestem temu winna.

Na ostatni tydzień Adwentu DEON pokazuje kilka dróg, przez które możemy trochę wyciszyć swoje - a przynajmniej moje - wyrzuty sumienia. Akurat to nie wymaga naszego trudu, to jest nasz obowiązek. I nie ma żadnego ALE! A jeśli nie chcecie kierować swojej pomocy w tę stronę, to wpiszcie w google, co jest Wam najbliższe: dzieci, starsi, bezdomni, Afryka, samotne matki... i wpłaćcie chociaż 5zł czy ofiarujcie, co możecie. Jest naprawdę bardzo dużo możliwości  zbiórek w szkołach, przy kościołach lub na imprezach sportowych.


O rozbieżności, jaka jest między huczną Intronizacją Jezusa Króla Polski czy rocznicą Chrztu naszego kraju, a wstrzymywaniem tworzenia korytarzy humanitarnych (zakładających bezpieczeństwo i dokładne sprawdzanie osób, które miałaby być nimi transportowane), też już chyba nie trzeba pisać... No i o milionach na coraz powszechniejszą i wcześniejszą iluminację. Może ja mało wiem, za bardzo przesiąknęłam Hołownią, Żyłką i  Kramerem (ale wtedy i Franciszkiem, a On podobno jest 'nieomylny'). Ale czytam relacje ludzi, którzy to widzieli, czytam opinie tych, którym w jakiś sposób ufam i to do mnie przemawia. Więc mówię o tym głośno, bo nie ma lepszych i gorszych. Jest BLIŹNI. Taki jak my. Równość i tolerancja to przecież hasła, które głośno krzyczymy w dzisiejszych czasach, prawda?


Petycja o pomoc dla Syryjczyków

10 sposobów, jak pomoc Syryjczykom

Podaruj Wigilię samotnej osobie starszej

Kiermasz dla Aleppo

JaStawiam, czyli nawiązanie do pustego nakrycia na stole

niedziela, 27 listopada 2016

Adwentu || Marana Tha?

IDŹMY Z RADOŚCIĄ NA SPOTKANIE PANA
Ps 122

  Choć jakiś czas temu planowałam tu inny post, to ostatecznie go nie napisałam. Dziś pomyślałam, że to odpowiedni moment i odpowiedni temat, by się tu pojawić i zatrzymać nad pojęciem Adwentu -nazwy czasu, w który właśnie wchodzimy, który całkowicie wyraża zacytowany wyżej refren dzisiejszego psalmu. Czasu, który jest dla nas kolejną okazją, niezwykłą szansą, jaką po raz tysięczny daje nam Pan Bóg. A to, jak ją wykorzystamy zależy tylko od nas.


piątek, 14 października 2016

słońca - w ludziach, w przyrodzie, we mnie

Dziś jestem tu tylko, by Wam przypomnieć, że...

nawet jeśli kolejny (ty)dzień pada deszcz i już zapomniałeś, jak wygląda słońce, nawet jeśli znowu nie wszystko, jest tak jak byś chciał, ciągle czegoś Ci brak i po prostu - boli

to w końcu nadejdzie słońce! Zbudzi się ten dzień, który przyniesie bezchmurne niebo i chętniej będziemy się zatrzymywać na krótką pogawędkę zamiast pośpiesznie uciekać przed deszczem.

Na Twojej twarzy zagości uśmiech i nawet proste rzeczy będą cieszyć, a problemy (a raczej wyzwania!!!) staną się jakby mniejsze i do pokonania - bez problemu!

Dlatego nie przestawaj czekać, nie poddawaj się i idź dalej.
Codziennie wstawaj i cierpliwie rób swoje, a świat Ci odda.


poniedziałek, 26 września 2016

buczynowych lasów || mój kawałek Nieba w Bieszczadach

Kiedy jak buki na mróz serce mi pęknie
połóżcie mnie na wóz z widokiem na Bieszczady


Dwa lata temu, gdy wraz z rodziną wchodziłam na Tarnicę, zastanawiałam się, co wolę: góry czy Mazury. Po drodze, byłam bliżej tej drugiej odpowiedzi, jednak na samym szczycie nie miałam już wątpliwości. Dziś jestem pewna, że swoje serce zostawiłam w najdalszym dla mnie zakątku Polski, ukrytym bez zasięgu, pomiędzy serpentynami dróg i szumem potoków: w Bieszczadach.



Kiedy przed wyjazdem sprawdzałam wszystkie możliwe pogody byłam załamana. Jak to możliwe, że planowany od lat, wyczekany i wytęskniony wypad, zaraz po tygodniu upałów, miał zatonąć deszczu? Co z moimi planami, gdzie i kiedy pojechać, robionymi od miesięcy notatkami, co zobaczyć, jaki szczyt zdobyć? Ale tata powtarzał, że wszystko jest załatwione i na pewno będzie ładnie... :)

I miał racje. Pewnie mogłoby być cieplej, mniej wiać, wtedy zdobyłabym jeszcze Bukowe Berdo, mogłoby nas nie zmoczyć w drodze na Małą i Wielką Rawkę. Mógłby to być kolejny słoneczny i idealny wyjazd, jakich w mojej karierze było już wiele. Nie musiałabym wtedy podejmować decyzji, czy idziemy, czy wracamy się, gdy pada, nie zobaczyłabym lasu we mgle niczym z horroru, nie poczułabym się jak w chmurach, które przysłoniły, odkrywane tylko na sekundy, połoniny i nie doznałabym tego specyficznego klimatu w schronisku przy gitarze i SDM. Tam każda pogoda ma w sobie urok, pokazuje inną twarz tych niezwykłych krajobrazów i swoją nieobliczalność, gdyż człowiek i jego urządzenia nie są w stanie przewidzieć, co będzie za pięć minutów. Tacy jesteśmy wobec tego malutcy. Bóg jedne szczyty zasłania, drugie pokazuje, raz wskazuje Ci drogę słonecznym promieniem, by za chwilę ukryć ją we mgle. To było niesamowite doświadczenie i choć do pełnej jesieni w Bieszczadach, o której marzyłam, zabrakło kilku tygodni, to już teraz było widać po kolorach, że ona nieubłaganie nadciąga…




A tam w mech odziany kamień, tam zaduma w wiatru graniu,
tam powietrze ma inny smak...

Ale jak mówi reklama: NIE MUSI BYĆ PERFEKCYJNIE, ŻEBY BYŁO IDEALNIE :). Wystarczyłoby mi zobaczyć te góry,  poskakać po kamieniach w strumyku, odwiedzić jakąś cerkiew, po prostu tam BYĆ. A wszystko, o czym myślałam- no prawie - się udało. Ostatniego dnia pogoda zrobiła niespodziankę, której nie mogłam zmarnować: widząc masy ludzi z plecakami, postanowiłam, że sama wybiorę się na krótką i dość prostą, znaną mi już, trasę do Chatki Puchatka. Nie był to szczyt odwagi, bo wiedziałam, że uda mi się to w mniej niż godzinę. Poza tym na szlaku będą inni ludzie, nie tak jak na wcześniejszych, gdzie każdy szelest wydawał się być rykiem niedźwiedzia :). Co prawda, aż takiej ilości turystów się nie spodziewałam, ale lepiej tylu niż wcale...:P I tak, z trzech planowanych wypadów w góry, zrobiły się prawie cztery, a mi ciągle mało...

Po drodze na szczyt zazwyczaj nie myślę o tym, co trzeba zrobić, że niedługo do pracy, do szkoły, czy dam sobie radę i tak dalej, i tak dalej... Pozostaje mi tylko rozglądanie się wkoło, jakbym chciała zamknąć gdzieś pod powiekami niezwykłe barwy i krajobrazy, których mój telefon nie potrafi wiernie zachować, oraz myślenie, jak długo i trudno jeszcze będzie się szło. Nic więcej nie ma znaczenia. Na szczycie zaś czuję przeogromną radość, nieopisany zachwyt i wdzięczność. Bo żadna ludzka budowla nie dorasta do pięt temu, co On uczynił.  I właśnie tym chciałam się z Wami podzielić.

Na jednej z kartek przeczytałam: Nie trzeba zmienić świata. Trzeba tylko znaleźć w Nim swoje miejsce. Ja je znalazłam. Ty też szukaj, nie bój się, rób to, co kochasz, jak najczęściej się da. Nie mogłabym tam mieszkać, nie jestem tam często, ale dzięki temu, chwile, które tam spędzam, są dla mnie niezwykle cenne. Naprawdę, rozglądam się na wszystkie strony, nieustannie fotografuję, odwracam się i patrzę, podziwiam... Magia. Były to moje trzecie, ale najdłuższe i najpełniejsze odwiedziny w Bieszczadach. Już tęsknię i planuję, kiedy by tu powrócić, bo jest jeszcze tyle cerkwi do zwiedzenia, wodospadów do zobaczenia, potoków do poskakania, a przede wszystkim szczytów do zdobycia. I choć na przestrzeni tych lat i opisów, które czytam, widzę i wiem, jak bardzo ta kraina się zmienia, cywilizuje i urbanizuje, to nie skupiam się na tym. Wolę myśleć o tym, co nadal dobre i piękne. Bo przecież to dobrze, że doceniamy Polskę, zwiedzamy, spacerujemy, a ludzie tam mieszkający, mają dzięki temu, z czego żyć. Tylko brodów (fragmentów rzek, przez które przejeżdżało się samochodem) żal…


Tu króluje zeszłoroczny czas na posłaniu z liści buczynowych.
Stąd do ziemi dalej niż do gwiazd, zachwytu swego nie wysłowisz.
Rosną skrzydła u ramion, czas się w wieczność przemienia.
Obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy, gdy zbliżajmy się do szczytu po kamieniach.

Poza tym, po drodze jest niezwykły Zalew Soliński, latem - raj dla miłośników sportów wodnych i wypoczynku nad jeziorem, a całym rokiem miejsce, gdzie za każdym razem mam wrażenie, że to nie Polska (podobnie jak na nowym molo w Giżycku) - ogromny zbiornik otoczony, jak to w piosence, zielonymi wzgórzami, Sine Wiry i inne rezerwaty przyrody, Lesko, Zagórz, Komańcza i pozostałe miejscowości, opuszczone wsie, również są pełne miejsc historycznych, z duszą i jeszcze wiele z nich muszę zobaczyć. Wy też!:)



W SKRÓCIE: Bóg jest dobry i stworzył przeeeeeeeeeeeeepiękny świat!

p.s.1 dziękuję, że mnie TAM zabrałeś <3

p.s.2 po wczorajszym maratonie trochę mi się zachciało biegać i nie mogę się doczekać warszawskiego półmaratonu, bo bieganie w Warszawie, przy tylu kibicach, ma coś w sobie :)

p.s.3 jak ktoś nie zna jeszcze 12k to proszę posłuchać, chociaż na żywo robią o wiele większe wrażenie, miałam okazję dziś drugi raz przeżyć ich koncert, jestem zmiażdżona talentem i niezwykłymi utworami autorskimi <3.

piątek, 16 września 2016

życia dwudziestotrzylatki

Cześć. Od paru dni mam 23 lata i jestem bardzo szczęśliwa.
Ale nie dlatego, że wydarzyło się coś niesamowitego, tylko po prostu - chcę taka być, wybrałam tę opcję już jakiś czas temu i staram się, by to trwało.
Życie jest albo śmiałą przygodą, albo jest niczym.
Helen Keller

wtorek, 16 sierpnia 2016

Mamy || pielgrzymkowo

Jak świt, jak wiatr, zachód słońca, nocne niebo pełne gwiazd... - taka Ty.
Mamo ma, jak cudownie przez Twe oczy widzieć świat...


Serio, w trakcie pielgrzymki nie raz mówiłam, że za rok to chyba nie pójdę, że potrzebuję przerwy, bo wkradła się w to rutyna. Chyba była ona smutniejsza niż poprzednie i choć niby mi to nie przeszkadzało, bo miałam swoje grono, w którym ciągle się śmiałam, to może i to miało wpływ na moje myśli. Ale dziś, kiedy leżę w łóżku i przeglądam zdjęcia, słucham piosenek to mam ochotę zacząć odliczać dni do 13.08, a przynajmniej 6ego. Co roku cierpię na 'depresję popielgrzymkową' i cholernie ciężko jest mi się odnaleźć w codziennej rzeczywistości.

piątek, 29 lipca 2016

żyć po swojemu?

Nie znam reklam, ale te zwróciły moją uwagę, pewnie między transmisjami z ŚDM. Przypomniała mi się, kiedy słyszałam pouczanie, że za często biegam, że potrzebuję odpoczynku, że to, że tamto. Nie twierdzę, że tak nie jest, ale... Chodzi o to, że to MY sami znamy siebie najlepiej, zarówno w sprawach sportu, gdzie znaczą rolę odgrywa styl życia, odżywianie, wiek, płeć, dyspozycja dnia i wiele innych, jak i w innych sytuacjach, gdy musimy podjąć jakąś decyzję. To MY wiemy, jak się czujemy, co jest w naszym sercu, głowie i duszy, to, czego nam potrzeba. Wolę postępować zgodnie z tym, jaka jestem, co jest zgodne z moim charakterem, nastawieniem i osobowością niż robić coś wbrew sobie. Wolę spróbować tak, choćby korzyści miały być gorsze czy mniejsze. Przecież nawet jeśli, to czegoś mnie to nauczy, a nie będę miała sobie nic do zarzucenia. Bo czy racjonalizm jest zawsze dobrym wyjściem? Uważam, że to ta duchowa część czyni Nas ludźmi, ba - zawsze jedynymi w swoim rodzaju.

Jednak są sytuacje, kiedy nie potrafię podjąć decyzji. Kiedy widzę plusy i minusy obu opcji, kiedy są to naprawdę ważne sprawy, często próbuję zwalić odpowiedzialność na innych (szczególnie Tatę :P). Ostateczny wybór należy do mnie, zazwyczaj biorąc pod uwagę to, co powiedzieli inni. Rzadko kiedy podejmuję decyzję bez wysłuchania innych osób, ale nie rzadko postępuję wbrew im. Zdarza się też, może niestety, że brakuje mi odwagi do zmian.

Podobnie było ze ŚDM. Czemu tam mnie nie ma? Chyba przez to, że chcę wszystkiego, że ciężko mi z czegoś zrezygnować, że chcę wszystko pogodzić ze sobą - dlatego szkoda mi było pieniędzy. Jednak muszę przyznać, że ten tydzień był dla mnie ciężki i nie raz płakałam przed telewizorem lub miałam ochotę odlubić wszelkie religijne portale. Dla mnie jako osoby, która dorastała w TYM środowisku, podczas TAKICH wydarzeń tylko na mniejszą skalę, ogłoszenie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie było wielką radością i jakby pewnością, że i mnie tam nie zabraknie. Mnie i bliskich mi osób. Więc chociaż ciężko było zdecydować, jak tam dotrzeć, na ile i czy się rejestrować, w końcu PRAWIE wszystko zaplanowane. W sobotę w końcu melduję się w Krakowie i gdzieś w tym tłumie, daleko, daleko od ołtarza, ale będę TAM. Myślę, że w tej mojej samotności tam też może być metoda, może łatwiej będzie się zatrzymać, zbliżyć, skupić i wsłuchać w Jego głos. Wam życzę owocnego przeżycia tych dni, nawet jeśli jesteście w domu, bo przecież możemy korzystać z transmisji czy czytać słowa Papieża w Internecie - polecam! 

Bardzo trafiły do mnie Jego słowa o młodych emerytach. Tak, Papież też jest za tym, by w mądry sposób korzystać z życia, mieć pasję i od Jezusa czerpać siłę i potrzebne łaski. Mamy realizować swoje marzenia, patrzeć w górę i nigdy, przenigdy się nie poddawać.
  Żyć pasją życia.

Przepraszam, że ten post jest taki o wszystkim i o niczym, no ale jest :).

środa, 20 kwietnia 2016

czynienia dobra? || a to takie trudne...


Bo to jest tak, że dla Nas dziś Bóg to takie wentyl bezpieczeństwa. Jak powiedział p. Szymon Hołownia, którego dziś będę tu przywoływać: Jezu, ufam sobie, czyli proszę Cię o to, o to i o tamto, żeby było to tak i tak. Jak najbardziej: Chroń mnie od wszelkiego złego, a z Bądź wola Twoja to już gorzej.A przecież to Jemu mam oddać swoje życie! Ma być ono takie, jak On chce, a nie ja. W Pismie Świętym czytamy, jak ludzie za Nim szli i rzeczywiście zostawiali wszystko, całe dotychcaczsowe życie, a my teraz wybieramy sobie Mszę, która nam pasuje, przykazania - no zależy jak je zinterpretujemy, zdania z Biblii, które akurat nam odpowiadają... A to jest jedna i spójna całość. Nasze życie tutaj nie ma być łatwe, lekkie i przyjemne. Ono jest tylko drogą ku temu, co Wyżej. Żeby tam się dostać to naprawdę trzeba się postarać, nie raz z sobą pokłócić, nie raz postąpić przeciw innym, nie raz przeciwko całemu współczesnemu światu. To w sumie nie powinno być takie trudne. Tym bardziej, że nie zostawił nas tu samych.

sobota, 26 marca 2016

Wielkiej Soboty || to wszystko dla Ciebie

Dziś chciałabym Wam życzyć tylko jednego: WIARY.

Słowo niby banalne, niby ciągle pada z naszych ust, ale w praktyce najtrudniejsze.
Może uczestniczyłam w Triduum, może poruszyła mnie Męka Pańska, może nawet uroniłam łzę. Czy nie słucham tego trochę jak bajki, fantastycznej opowieści? Czy zdaję sobie sprawę, że to zdarzyło się naprawdę i do tego - zdarzyło się dla mnie? Czy prawdziwie wierzę? Bardzo chcę, ale gdybym tak naprawdę wierzyła to przecież nie miałabym chwil zwątpienia, lęku, smutku. Staram się - to na pewno, a ciągle mam problemy z koncentracją. Połowę czytania, Ewangelii czy Kazania wysłucham, a potem? Myślę, w co się ubiorę, co zjem - może śmieszne, ale takie mam słabości. Jestem słaba. Spowiadam się, a chwilę potem znów robię to samo. Przecież obiecywałam, że już nie będę, tak bardzo chciałam być lepsza...

A On mnie kocha. Nawet wtedy, kiedy myślę o niebieskich migdałach, podczas gdy chleb staje się Jego ciałem, a wino Jego krwią. On dziś zstępuje do piekieł, by mnie z nich zabrać, by zabrać moje grzechy, słabości - to wszystko bierze na siebie, bym mogła być z Nim w pełni - na zawsze, nigdy sama, nigdy bezsilna, nigdy bez wyjścia - zawsze z Nim, w Nim i przez Niego.

Dziś psioczyłam na ludzi. Znów stawiałam siebie ponad nimi, bo może więcej wiem, bardziej chcę, może po prostu dano mi bardziej zgłębić tę Tajemnicę i jestem przez to bardziej świadoma. Wzburzyłam się, gdy o. Szustak powiedział, żeby jak najdłużej klęczeć przed Najświętszym Sakramentem i prosić o wyciągnięcie nas z naszych grzechów.... Ale jak? Przecież co roku chcę, tylko jak to zrobić w tym przeciskającym się z koszyczkami tłumie.  Po co oni tu przychodzą, czego oni chcą? STOP! Znów zgrzeszyłam, i to w najwspanialszy dzień roku. Kurde, są tacy sami jak ja! Dobrze, że w ogóle przychodzą, księża przecież wspominają o tym, co będzie się działo wieczorem, może to kogoś "zachęci". To ja mam dać świadectwo. Żyj tak, żeby pytali o Boga. Teraz masz doskonałą okazję, by zaprowadzić do Niego innych.

Kombinowałam, o której, by pójść, by było luźniej. W końcu nie było tak źle, udało się pomodlić i przed, i po. Zaskoczyli mnie ludzie zostający przed grobem, rodzice, którzy tłumaczyli dzieciom, że niedługo Jezus z Niego wyjdzie. I dziewczynka, która podała mi rączkę :). 

Dobrze, że jest święconka, że są jajka, są tradycje, są ludzie. To wszystko jest piękne. Muszę przestać się wywyższać, denerwować, gardzić innymi, ale we wszystkim szukać dobra i docenić ten czas, jakikolwiek by nie był. Jednak najwspanialsze nadal przed Nami - Wigilia Paschalna. Oby radość Zmartwychwstania owcowała w nas całym rokiem :).

Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem Cię stworzyłem, abyś pozostawał spętany w Otchłani.

piątek, 26 lutego 2016

korzeni || Gdzie bym była, gdyby nie...?


Pewnie też od czasu do czasu patrzycie w przeszłość. Może zastanawiacie się, jak mogło ułożyć się Wasze życie.
Gdzie byście byli, gdyby nie...?
Co byście dziś robili? Jacy byście byli?Kto byłby wokół was? Gdyby... 
Gdybyście urodzili się w innym miejscu, wybrali inną szkołę, wyprowadzili do innego miasta...
Na ogół jestem przeciwniczką gdybania. Czasem tylko myślę, jaka bym była, gdyby nie OAZA.

sobota, 20 lutego 2016

(nie)przegrywania

Staram się pisać o tym, co pozytywne, bo myślę, że tego nam wszystkim potrzeba i ja również na tym właśnie chcę skupiać się w swoim życiu. Ale kiedyś usłyszałam, że coś udaję, o czym już wspominałam. Dlatego może ten post – tak, ja też czasem przegrywam.

poniedziałek, 15 lutego 2016

podróży || I'm not rich, but I live like a millionaire

Zabiorę cię ponad obłoki szare, gdzie perspektywa zmienia kąt (...).
Zabiorę cię ponad rosy poranne, gdzie połyskuje czysty ląd.
Spokój tam w ciszy gra kołysankę, żeby uśpić rzeki prąd (...).
Czytaj z ust lasu mądrość słów, spokój płynie prosto z gór.

Zabiorę nas tam na chwilę, beż żadnych map ponad szczytem.
Kto by pomyślał, że będę tu Cleo cytować? Sama w to nie wierzę xd.

Dziś przychodzę tu natchniona tym, co przeżyłam w ostatnich dniach. Jednak temat ten chciałam poruszyć już niejednokrotnie. Kiedy zobaczyłam w grudniu zdjęcia z zaśnieżonego i słonecznego Zakopanego, pojawiła m się w głowie myśl, że chcę tam pojechać z koleżankami w ferie. Nie było to łatwe, bo pracujemy, studiujemy na różnych uczelniach, wiązały się z tym nieplanowane wcześniej koszty, w pewnym momencie już zrezygnowałam. Ale udało mi się i jestem z tego powodu przeszczęśliwa, choć stresowałam się, bo czułam  na sobie odpowiedzialność organizatora :P. Ponadto zdaję sobie sprawę z nieprzewidywalnej pogody w górach i niebezpieczeństw z tym związanych. Jednak nie o tym chciałam napisać...

niedziela, 31 stycznia 2016

bycia gwiazdą

[na wstępie przepraszam za wielkość czconki, nijak nie idzie tego zmienić, może potem się uda]

Przewrotny tytuł, przewrotne pojęcie.

Magda.lena mi powiedziała, że jestem Gwiazdą, a ja głupia uwierzyłam?
Robię z siebie nie wiadomo kogo, ciągle coś udaję, gram...
Może coś w tym jest, pewnie u każdego z nas zresztą. Jednak nie taki jest zamiar.
 Nie o takie rozumienie tego słowa chodziło, chociaż tak ostatnio słyszałam.

Chodzi o to, by mieć poczucie własnej wartości nie dla innych
nie ze względu na SIEBIE, ale na NIEGO.

I nigdy nie napisałam, że to, co tu piszę dokładnie realizuję w życiu.
Od tego jestem bardzo daleka, ale też dlatego to piszę - by siebie samą do tego coraz bardziej przekonywać, by Was przekonywać, by w to uwierzyć i starać się tak żyć. Czasem chcę się czymś podzielić, a czasem potrzebuję sama gdzieś to zapisać, wzmocnić samą siebie. I okazuje się, że działa - nie tylko dla mnie. To jedna z moich ulubionych radości.

sobota, 16 stycznia 2016

(kilka słów motywacji)

Tak sobie dziś myślę i myślę...

Życie mamy jedno.
Młodość mamy jedną.
Starość zresztą też.

Czy to nie wystarczający powód, by sprawić, żeby to wszystko było wyjątkowe? By żyć jak najlepiej, być jak najlepszym, korzystać z pięknego świata, jaki jest nam dany. Nawet z tej głupiej zimy i białego czegoś, co tam pada i mnie denerwuje.

Dlaczego więc nadal brak nam motywacji, by działać?
Dlaczego poprzestajemy na tym, co już jest, bojac się zmian? 
Dlaczego wolimy teraźniejszą nijakość niż wspaniałą przyszłość? 

Wybieramy byle jakość zamiast najlepszej jakości, a przecież każdy/a z nas na nią zasługuje. Lepszy rydz niż nic? Chyba niekoniecznie.
Na wyjątkowe traktowanie, na godziny śmiechu, na bycie księżniczką (to do kobiet)
 - po prostu...


To strach. 
Paraliżuje nas, nie pozwala wyjść ze strefy komfortu i bezpieczeństwa, by osiągnąć szczyt marzeń. Strach, który pokazuje, że jak coś zmienimy to przyjdzie ból i płacz. Może samotne godziny, może zwątpienia, załamania...  Pewnie tak. Jednak on zasłania to, co czeka na nas potem. 

Odwagi!
Do marzeń, do zmian, do walki, do życia.
To Ty kierujesz swoim życiem. Nie poprzestawaj na małym i zwyczajnym. Zostałeś/aś stworzony/a do rzeczy wielkich, wykorzystaj to :). Żyj pięknie, odważnie, prawdziwie. Realizuj się i swoje pragnienia. Próbuj, szukaj, idź na przód. Bądź przy tym dobrym człowiekiem.
Trzymaj się Pana - z Nim nigdy nie jesteś sam/a, to w NIM jest to, czego Ci potrzeba.

Aha, i słuchajcie jutro pierwszego czytania. To o/dla Was :)

Teraz przyszedł mi do głowy przykład pewnej osoby. Jestem pełna podziwu, bo pamiętam jak kiedyś mówiła, że nie wie, czy go kocha, ale boi się, że nikt jej już nie będzie chciał. Dziś studiuje dwa kierunki, pracuje i ma chłopaka, z którym przemierza rowerami Polskę i nie tylko. P., jestem z Ciebie dumna :)!.

I jeszcze dwa posty, które polecam w tym temacie:
http://pannaannabiega.pl/lifestyle/masz-super-zycie-wiesz-o-tym/
http://pannaannabiega.pl/lifestyle/nie-boj-sie-jestes-w-ciazy/

Piszę to głównie dla samej siebie, bo strasznie ciężko mi przełożyć te słowa na czyny.