piątek, 26 lutego 2016

korzeni || Gdzie bym była, gdyby nie...?


Pewnie też od czasu do czasu patrzycie w przeszłość. Może zastanawiacie się, jak mogło ułożyć się Wasze życie.
Gdzie byście byli, gdyby nie...?
Co byście dziś robili? Jacy byście byli?Kto byłby wokół was? Gdyby... 
Gdybyście urodzili się w innym miejscu, wybrali inną szkołę, wyprowadzili do innego miasta...
Na ogół jestem przeciwniczką gdybania. Czasem tylko myślę, jaka bym była, gdyby nie OAZA.

Przypuszczam, że znajdowałabym się w podobnym miejscu, ze względu na wychowawnie w domu, ale kto wie? Ciężko mi jest sobie wyobrazić moje dorastanie bez niej. Czy próbowałabym sobie ją czymś zastąpić? Na pewno byłoby pusto. Gdzie, z kim i jak spędzałabym więc wolny czas? Czy potrafiłabym bronić wiary? Czy bez problemu wyrażałabym swoje zdanie? Czy w ogóle bym tego chciała? Czy byłoby to dla mnie istotne, czy może już zupełnie obojętne?

Ponad 7 lat wspólnych piątkowych wieczorów, dziesiątki ludzi, adoracji, spotkań, setki rozmów... Są spotkania i wydarzenia, których nigdy nie zapomnę. TAM zawsze wszystko było inne. Rekolekcje, Lednica - liczyły (i liczą) się INNE wartości, a na pewno łatwiej było o nich pamiętać i nimi żyć niż na co dzień. Oderwanie od rzeczywistości. Świadomość, że są młodzi ludzie, którzy myślą tak, jak ja, że świat wcale nie jest taki zły, że nadal dobro zwycięża. Czasem płacz, ale taki szczery, potrzebny, oczyszczający. Słowo przepraszam za coś, co w normalnym świecie przeszłoby niezauważone. Słowo dziękuję za zwykły uśmiech, obecność, proste gesty. I co najważniejsze - ludzie. Większość najbliższych znajomych poznałam właśnie tam lub przez osoby tam poznane. Z kim bym się przyjaźniła, gdyby nie oaza?  Czy moja najlepsza przyjaciółka byłaby nią, gdyby nie to, że spotykałyśmy się przynajmniej raz w tygodniu na oazie? Z kim bym w takim razie mieszkała? Kto byłby do mnie tak podobny, tak mnie rozumiał i akceptował? Kto by w ogóle czytał te moje wypociny i nie krytykował ich, zgadzał się z moim punktem widzenia?

Oczywiście nie wszystko było idealne, ale myślę sobie o tym, wyłącznie w kontekście ogromnej wdzięczności. Tam tyle się nauczyłam, nie tylko w sprawach wiary. Zdobyłam doświadczenie jako animatorka (zresztą uwielbiam to i jestem dumna z osób, które kiedyś były w mojej grupie!!!). Nauczyłam się żyć? Mam wrażenie, że to, co jest we mnie dziś dobrego, to właśnie dzięki Oazie i oczywiście rodzicom. Dzięki temu, że poznałam radosny, młody Kościół, że spotkałam Boga, który kocha mnie bezwarunkowo, że zobaczyłam, co jest w życiu najważniejsze i jakimi wartościami mam się w nim kierować. Dzięki temu właśnie dziś jestem szczęśliwa i nawet w chwilach załamania, wiem, że Ktoś przy mnie jest i w końcu wstanę. Wiem, po co żyję i że żyć muszę. Może nawet dzięki temu jeszcze żyję? Może dzięki temu jeszcze nie zwariowałam xd.

(ukradłam Żyłce)

Moje dojrzewanie to nie imprezy, alkohol i tzw. błędy młodości (chociaż się zdarzały), ale Oaza - to co wokół niej i poprzez nią, co nie oznacza, że było nudno, smutno, klęcząco i modląco. Nie. To również dyskoteki, ogniska, Diakonia Spokojnej Nocy, masa śmiechu, pięknych miejsc  i wiele, wiele innych, także tego, co już po niej, a z tymi samymi ludźmi. To trwa do dziś, moja oazowa droga nigdy się nie skończyła, no bo w wakacje kolejny wyjazd :). Zresztą oazowiczem będę całe życie - tak myślę.

Pomyśl, co Cię ukształtowało, za co możesz być wdzięczny. Nie żałuj, nie marudź, a szukaj tego, co dobre. W moim życiu oczywiście ciągle pojawiają się kłopoty, które sama sobie funduję. Grunt to wyciągnąć z nich wnioski. A za to, co dobre, dziękować i o tym pamiętaj. 
Dlatego ja też, dziękuję wszystkim, których spotkałam i spotykam na tej drodze, którzy mnie upewniają, że jest ona słuszna i nie jestem na niej sama. Niech te wartości prowadzą mnie dalej, bo nie wyobrażam sobie inaczej - czuję (i zawsze czułam) że to jest to, to właśnie jestem ja.

4 komentarze:

  1. Oaza... Wspominam trochę z sentymentem, ale to chyba nie moja "bajka". Chociaż poznałam tam wspaniałych ludzi, odkryłam w sobie niesamowite rzeczy i dwa wyjazdy dały mi więcej niż kilkanaście innych to dziś bym się już nie zdecydowała. I nawet nie wiem czym dokładnie jest to spowodowane. Może zraziły mnie niektóre formuły, pewien sposób "przymusu" (chociażby konieczność podpisania krucjaty żeby jechać na trzeci stopień i ta niepisana presja wszystkich dookoła żeby to zrobić). Jestem wdzięczna Bogu za czas spędzony na wyjazdach oazowych i spotkaniach w parafii, "ale to już było" :)
    Cieszę się, że Ty się w tej wspólnocie odnajdujesz, bo wiem z własnego życia ilu wspaniałych ludzi można tam spotkać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzia, no właśnie, nie zaznaczyłam tego, że mi też nie każda oaza przypasowała, "moja" była nietypowa i może dlatego... :)

      Usuń
    2. Moja pierwsza była najlepsza na całym świecie, z najwspanialszymi ludźmi :) Ale nawet patrząc na to z takim sentymentem dzisiaj pewnie już bym nie pojechała, co nie znaczy, że nie będę tego całym sercem polecać innym ;d

      Usuń
    3. rozumiem, chyba nawet o tym rozmawiałyśmy :*

      Usuń