sobota, 20 września 2014

This is volleyball

       Jako, że czasem muszę się 'wygadać', tak po raz kolejny wracam do bloga. Co tu się pojawi? Polska, moda, sport, muzyka, dzieci... To, co wymyślę i będzie wydawało mi się godne podzielenia. A chyba nie będzie lepszego początku niż post o mojej pasji, która trwa już 8 lat.
It's not played- It's lived.
It's not watched- It's experienced. 
It's more than a sport- It's a passion. 
This is volleyball!
      Tymi słowami reklamowane były Mistrzostwa Świata w siatkówce mężczyzn Polska 2014. Święto zakochanych w tej dyscyplinie (jak nazwał mecz na Stadionie Narodowym Andrzej Wrona), a szczególnie naszych rodaków. Nie ukrywam jednak, że zablokowanie transmisji tę celebrację bardzo mi zepsuło. Ale nie o tym chcę pisać, bo tę całą cudowną atmosferę próbuje zakłócić spór między dwiema stacjami, włączone są w to również wątki polityczne... A dla mnie najważniejsza jest ta dyscyplina, która przed kilkoma latami skradła mi serce i już nigdy go nie 
odda.

   

      Zresztą, siatkówka jak siatkówka, ale tymi złodziejami byli Polscy reprezentanci. Gdy w 2006 roku zdobyli wicemistrzostwo świata, po raz pierwszy poczułam te emocje, tę radość i od tej pory chciałam oglądać wszystkie mecze, marzyłam, by stać się częścią tego widowiska, tej siatkarskiej rodziny.


     I tak, kilka razy usiadłam na trybunach. Nigdy nie zapomnę, momentu, kiedy pierwszy raz weszłam do starej hali w Łodzi i jedyne co widziałam to białe i czerwone barwy Łzy stanęły mi w oczach, ja ustałam jak wryta i dziękowałam Bogu, że spełnił moje marzenie. Niestety, już dawno nie byłam na meczu, bo ceny od tamtej pory bardzo zdrożały... Ale tu znów moglibyśmy zejść na sferę polityczną, której nie chcę mieszać z pięknem sportu.

     Już od dawna wierzę, że w tym roku zdobędziemy medal, może nawet złoty. Dzięki portalom społecznościowym poznałam naszych chłopaków bliżej i wiem, że są fantastycznymi ludźmi, że są prawdziwą DRUŻYNĄ, że kochają ten sport jeszcze bardziej niż ja. O felietonach p. Ignaczaka mogłabym mówić godzinami, bo wzruszają, bo doskonale pokazują, czym jest pasja, bo ten człowiek jest taki mądry... (i za to kocham siatkówkę, a nie piłkę nożną;>). I może przez chwilę miałam wątpliwości, gdy okazało się, że w składzie nie ma mojego ulubionego siatkarza- Bartka Kurka. Kibicuję mu od momentu, gdy zadebiutował w kadrze podczas Ligi Światowej. Ja- jeszcze wtedy mała dziewczyna, nie do końca zorientowała w tym sporcie, na wakacjach w Bieszczadach oglądałam mecz i wtedy na zagrywkę wszedł On...  Mój tata skwitował jego serwis okrzykiem "Już go lubię!". I ja też polubiłam, a po powrocie do domu dowiedziałam się o Nim więcej, uwierzyłam w Niego i nadal wierzę. Trochę zbuntowałam się na tę decyzję Antigi, ale po kolejnych wieściach, jakie do nas dochodziły, przyjęłam tę sytuację i stwierdziłam, że nie było mnie na treningach, nie wiem, jak zachowywał się Bartek, jaką prezentował formę, a trenerem jest p. Stephane i On za to odpowiada. Bałam się, że zabraknie nam takiej "bomby", jaką czasem straszył przeciwników Bartek, doświadczenia, które już zdobył i takiego lidera, jakim mógł być. Teraz tylko sobie myślę, jak musi być mu przykro, jak cieszyłby się z tych mistrzostw (choć z pewnością cieszy się szczęściem kolegów) i głęboko wierzę, że ta sytuacja wyjdzie mu tylko na lepsze i jeszcze pozwoli spełnić sportowe marzenia.
     Nawet te wszystkie zwycięstwa biało-czerwonych nie napawały mnie przesadnym optymizmem, gra nie była rewelacyjna. Ale wiem, że liczyły się wygrane, bo najwyższa forma ma być teraz, na decydujące pojedynki. Pokazali serce, pokazali, że potrafią dużo wytrzymać, potrafią się podnieść i są mocni psychicznie- a to chyba najtrudniejsze w tym sporcie. Ciągle pałęta mi się po głowie wywiad z p. Boskiem, który twierdzi, że nie mamy zespołu na medal. Zareagowałam na to tak: może i nie mamy zawodników, którzy są najlepsi na świecie na swoich pozycjach i którzy w pojedynkę mogą rozstrzygać mecze, ale mamy ZESPÓŁ. 14, a nawet więcej, wspaniałych mężczyzn, którzy mają wspólny cel i razem mogą naprawdę wiele. I moje słowa potwierdza każdy pięciosetowy horror (do których po tylu latach kibicowania powoli się przyzwyczajam) i każdy wywiad czy wpis na facebooku chłopaków. Pokonaliśmy Serbię, Francję, Włochów, ale i Brazylię i Rosję! To naprawdę powód do dumy.

    Kochani, już dziś, dziękuję to za mało, za to co robicie, za emocje, które nam dajecie, za kolejny powód, by szczycić się z bycia Polakami i za to, jak dbacie o swoich kibiców. My będziemy z Wami zawsze! Mam nadzieję, że moje dzieci również zakochają się w tym sporcie i że więcej ludzi zrozumie, jaki sport jest naszym sportem narodowym :(.

PS1 Ten post pochwalny nie znaczy, że zawsze byłam zadowolona, bo brakowało i brakuje mi Igły i Wrony na boisku, a do Nowakowskiego nie miałam tyle cierpliwości, co Pan trener:).
PS2 A po tych mistrzostwach straciłam sympatię do Brazylijczyków, którzy porównują naszego kłótliwego Kubiaka do Spiridonova, który potrafi pluć na kibiców i obrażać nasz naród i do tego nazywają go 'nikim'. Dobrze, że Wasi zawodnicy są KIMŚ, ale to My Was pokonaliśmy... Przykre, że nawet w tę piękną dyscyplinę wkradają się takie incydenty. Za to pokochałam Argentynę, nie tylko za de Cecco, ale za ich zwycięstwo z USA! :) Dzięki Nim w spokoju świętowałam swoje urodziny, nie patrząc co chwilę na wynik meczu z Francją. Swoją drogą, od początku marzył mi się z ojczyzną Antigi, gdyż chyba mieliśmy grać w podobnym do nich stylu.
PS3 Polsat odblokuje finał, jeśli zagrają w nim Polacy, wow, cóż za łaska nas spotkała! Ale nie obyło się bez warunku. :D

5 komentarzy: