One had two kids but lives alone, one's brother overdosed
One's already on his second wife, one's just barely getting by
But these people raised me and I can't wait to go home
Wczorajszy poranek zasypał mnie Edem na fejsie, więc musiałam posłuchać. A potem jeszcze raz i jeszcze raz, obejrzeć teledysk, przeczytać tekst... I pomyślałam o tych wszystkich, z którymi "przyjaźniłam się" do tej pory. Że każdy - choć tak inny - to z jakiegoś powodu choć przez chwilę ważny w moim życiu. Choć przez chwilę sprawił, że się uśmiechnęłam, że spędzałam miło czas, że miałam na kogo liczyć. Na pewno Ci ludzie w jakiś sposób mnie ukształtowali, podobnie jak sytuacje, w których się rozstawaliśmy. I jedyne, co czuję, jak patrzę wstecz to wdzięczność, ogromna wdzięczność.
Pamiętam, że zawsze chciałam mieć jedną, taką najlepszą przyjaciółkę, z którą spędzałabym całe dnie, rozmawiałabym do nocy, która byłaby jak siostra (którą swoją drogą też zawsze chciałam mieć). A jak jakaś nie reagowała na moje smutki to od razu chciałam z nią poważnie rozmawiać, no bo... miało było tak jak w filmach, wiecie. Przez to te przyjaciółki się tak zmieniały i zmieniały. W sumie, dziwne, że jeszcze je wszystkie pamiętam, tyle ich było :P. Aż w końcu skończyłam z rankingami i oczekiwaniami. Dziś raczej cieszę się z tych osób, co są, częściej lub rzadziej. Bardzo doceniam wszelkie życzenia, chociażby na fejsie, czy proste i niespodziewane smsy, wiadomości, zdjęcia - tak jest mi miło, że o mnie pamiętacie! Jak chcę pogadać to potrafię to powiedzieć wprost, a nie czekać aż się domyślą. Staram się nie myśleć, że tyle razy ja się pierwsza odzywałam, ja coś proponowałam, to tym razem ona by mogła. Mogłaby, ale mi korona z głowy nie spadnie, gdy to zrobię. Jeśli chcę, to nie analizuję, a działam! Dobra... może nie zawsze, ale myślę, że tak być powinno :).
Uwielbiam wracać do Lipna, szczególnie w okolicach różnych świąt i wymienić chociaż "cześć" ze zwykłymi znajomymi, których spotyka się tu na każdym kroku, a z tymi bliższymi zatrzymać się na krótką rozmowę. To wywołuje u mnie tyyyyyyyyle radości! Już nie mówiąc o spotkaniach z przyjaciółmi z czasów liceum i nie tylko, kiedy widzimy się raz na pół roku, czasem rzadziej, a rozmawiamy, jak za dawnych lat. I tak jak w piosence, każdy ma swoje życie, w innych miastach, jedni zakładają rodziny, inni pracują, studiują... Nasze drogi, podobnie jak z dziewczynami z licencjatu, pozornie się rozchodzą. Choć wiele nas łączy, to i dużo dzieli, czasem nawet pod względem osobowościowym. Ale jeśli chcemy, to możemy w prosty sposób sprawić, że nasz dzień będzie o tę pare uśmiechów piękniejszy, o pare rozmów bogatszy, o pare wspomnień weselszy.
To wręcz niesamowite, ilu ludzi się przewinęło wokół mnie, ilu naprawdę różnych ode mnie ludzi. Chyba w tym poście chcę Wam po prostu za to podziękować. Nieważne, czy spędziliśmy ze sobą dwie imprezy, wymieniliśmy kilka komentarzy na facebooku czy przyjaźnimy kilka lat. Jeśli się spotykamy i szczerze do siebie uśmiechamy, to jestem Ci za to bardzo wdzięczna. To dla mnie ogromnie ważne, bo kolorujesz moją codzienność. Jeśli nie, to może kiedyś do tego dojdzie?
I choć kocham samotność, uwielbiam siedzieć sama w mieszkaniu czy biegać, to Pan Bóg cudownie sprawił ten świat, że jesteśmy, że prostymi gestami możemy uczynić tyle radości i zrezygnujemy z każdego materialnego przedmiotu czy aktywności, byleby spędzić ten czas z kimś. Potrzebujemy siebie. Na fejsie też :).
A ja polecam, pisać, proponować, pytać, zagadywać, a nie czekać i obrażać się!
Nieważne, czy rozmawialiśmy ostatnio rok temu czy wczoraj - chcesz, to porozmawiajmy dziś!
p.s wpadnij do mnie
OdpowiedzUsuń